Mój opener 2-4 lipca

Czw 1 VII – Heineken Open'er Festival 2010

To były ciekawe 3 dni, zwłaszcza, że to mój pierwszy raz na openerze. Potwierdzam, że warto przynajmniej zobaczyć samo zjawisko jakim jest festiwal.

Praktycznie cały dzień festiwalu spędziłem na scenie głównej, a więc Lao CheMandio Diao, Massive Attack i Empire of The Sun. Postałem sobie chwilę na Grace Jones i odwiedziłem namiot Fendera, gdzie można było potestować sobie gitary i piece do nich. Chyba czeka mnie wymiana gitary akustycznej na elektryczną :D. 
Ze wszystkich koncertów najbardziej spodobała mi się muzyka Massive Attack. Wizualizacje sprawiły, że koncert zmieniał się w jakąś taką jakby opowieść. Nagłówki z gazet i różne polityczne hasła dosyć mnie zdziwiły ale głównie dlatego, że były w języku polskim. Sama muzyka jest dosyć znana i chyba nie muszę jej przedstawiać. 
Empire of the Sun dał ciekawy ale przede wszystkim wesoły koncert. Głównie urzekł mnie wizualizacjom, które skojarzyły mi się z graffiti art Dode. Stroje, które zespół dobiera dla siebie jak i tancerzy na długo wbijają się w pamięć. 

Drugiego dnia zjawiłem się dosyć późno. A, że mieliśmy chwilę czasu to znów zatrzymaliśmy się w namiocie Fendera, a później na koncercie Letters From Silence. Bardzo fajny duet składający się dwóch gitar.
O godzinie 19 zerwałem się natychmiast na uwielbianą przeze mnie Julię Marcell, której zespół nazywa się tak jak ona czyli Julia Marcell. Na początku nie szło za dobrze 20min poślizgu i były problemy z właściwym ustawieniem instrumentów. Kilka pierwszych utworów nie wypadło za dobrze ale późniejsze wykonania nadrobiły to z nawiazką. Bardzo cieszę się, że mogę ją obserwować prawie od początku i widzieć jak piosenkarka się rozwija, polecam spróbować jej bardziej kameralnych koncertów. Później obejrzałem sobie wywiad, którego artystka udzieliła na openerze i przyznała się, że zmienia nieco konwencję swojej muzyki na bardziej rytmiczną i dynamiczną odchodząc nieco od początkowej lirycznej konwencji i zapowiedziała nową płytę, nie przekreślając ale jednocześnie deklarując brak chęci powrotu do korzeni.
Bardzo bałem się, że nie zdążę na Skunk Anansie. W rzeczywistości przepadły mi tylko jakieś 2 piosenki. Jak się okazało wśród nich była Because of You, czyli moja ulubiona ale nie zabrakło też Tear the Place Up. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem, przez scenę przeszedł jakiś 3 osobowy rockowy huragan. Nagłośnienie było ustawione idealnie. Z resztą zachowanie fanów pod sceną mówiło samo za siebie. Później był koncert grupy indie Kasabian, a o pierwszej przyszedł czas na kontrowersyjne Gorillaz Sound System. Dlaczego kontrowersyjne? Bo ja osobiście już nie wiem jak ocenić tą grupę. Wizualizacje z Gorillaz, sample też, ale muzyka już zupełnie inna, typowo klubowa. Ale z góry uprzedzam, że moje zdanie było mniejszości. Większości koncert bardzo się podobał. Żałuję, że odpuściłem sobie koncert Reginy Spektor. Mogło być fajnie. hennwill ma bloga z bootlegami i dzięki niemu jednak mogłem posłuchać artystki.

Trzeci dzień przeleżałem pod sceną młodych talentów. Scenę tą wyróżnia spokój wśród odbiorców nawet tych siedzących blisko wykonawców, więc dostała ona ode mnie roboczą nazwę ,,Zalegatornia''. Zresztą nie wiem jak bardzo musiałem być zmęczony, że poczułem się senny w trakcie koncertu zespołu Gra Pozorów, który gra zdecydowanie głośno i szybko ale nie znalazłem w regulaminie nic o zakazie spania, dlatego nie do końca rozumiem zachowanie kierownika ochrony, który chodził i wszystkich budził.
Następny zespół nazywał się Ms. No One. Bardzo ciekawe brzmienia i przerażająco skromna wokalistka. W ich muzyce było coś magicznego. Jeżeli ktoś ma dylemat czy woli brzmienia trip-hopowe czy jednak bardziej tęskni do rocka to ta grupa rozwiąże ich problem, gdyż zespół gra jedno i drugie. Oboje z acid0908 stwierdziliśmy, że czekamy na płytę.
Dopóki na scenę nie weszło The Lollipops (no die zombies noise unit) nie pamiętałem jak dużo radości i innych pozytywnych emocji może być w muzyce. Ten zespół nie powinien już grać na tej scenie, ale raczej na scenie world (tak samo jak Pink Freud), choć trzeba przyznać, że może być im trudno zaistnieć niekoncertowo. Rewelacyjny pomysł z tamburynem. I w ogóle tak jakby na nowo ożył rock'n'roll. 
Kyst grał coś jakby muzykę eksperymentalną ale miał niestety pecha gdyż przeciągnął mi się obiad, a słuchając koncertu od połowy byłem już trochę nieobecny. I to byłoby na tyle młodych talentów. 

Jeżeli ktoś nie słuchał The Hives, to musi, dużo, dużo, dużo energii. Niestety musiałem podjąć trudną decyzję i uciec na Pink Freud. Nie trzeba być fanem Jazzu aby ich posłuchać. Bardzo sympatycznie poprowadzony koncert. Po zakupie czegoś do picia wpadliśmy na kawałek The Dead Weather ale poza ciekawym składem zespół niczym mnie nie poruszył. Zresztą myślałem już tylko tym, żeby nie spóźnić się na Archive (i tak się nie udało), gdyż przepadła mi przynajmniej jedna piosenka. Zdecydowanie wolę ich piosenki z płyty Controlling Crowds. Bardzo lubię zrobione do nich wizualizacje, są takie industrialne ;-). 
Później wszyscy pobiegli na Fatboy Slim, ale wydaje mi się, że trzeba było zostać na Mitch & Mitch With Their Incredible Combo. Może uda mi się następnym razem. Podczas słuchania różnego rodzaju miksów, z Eye of The Tiger włącznie, pojawił się spontaniczny pomysł pójścia na FireShow. Uważam, że warto coś takiego zobaczyć. Po serii płonących iskier i różnych akrobacji z ogniem poszliśmy do namiotu Alter Art na ostatnie 30s koncertu na Sitarze. I tak zakończył się mój opener.

Uwaga odnośnie organizacji. Miejsce FireShow zbiegało się z dwoma koncertami. Gdybym chciał przyjść na koncert Mariki to pewnie bym to zrobił i pewnie nie chciałbym aby zagłuszali się nawzajem z Fatboy Slimem. Grupa Kivi nie chciała zacząć dopóki ten drugi nie skończy. Gdybym wiedział, że międzyczasie jest koncert na Sitarze pewnie czekała by mnie trudna decyzja, a przecież w lineupie te wydarzenia są jedne po drugim. 

Nie ma się do czego przyczepić jeśli chodzi o transport autobusowy. Autobusy openerowe jeździły praktycznie bez przerwy. N10 też jakby częściej zaczęło jeździć.

Działo się tak dużo, że nie mogłem sobie pozwolić na zobaczenie czy usłyszenie wszystkiego. Na tym festiwalu bardzo ważna jest dobra logistyka, od wyboru wykonawców do zarządzania wizytami na TOITOIowych polach ;-).

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przeniesienie mojego lastfm żurnala

Niedźwiadki Danio