Z pamiętnika dróżnika

Songs for gatekeeper to album, który lubię nade wszystko i gdybym miał wybrać ,,pięć płyt wszechczasów które zastępują cały świat'' na pewno jest tam miejsce dla tej płyty. Brzmi to tak jakby AFI nagrało płytę z Chrissem Vrenna :-), którego znam głównie z American McGee's Alice . Jest smutek, jest trochę gniewu i dużo, dużo (złych) kobiet. 

Muzycznie płyta jest wprost zachwycająca. Czesław jest jednym z tych artystów, który potrafi zagrać mocno niemalże akustycznie i nadać rzadko spotykane brzmienie delikatnym instrumentom. Na płycie nie brakuje ani akordeonu ani gitary. Są też delikatne chórki. W niektórych piosenkach wykorzystano odgłosy natury. W każdym utworze dużo się dzieje i kompozycję są bardzo spójne.

Na dodatkową uwagę zasługuje utwór Proszę się Nie bać, ale nie ze względu na tekst, lecz muzykę, która od razu skojarzyła mi się z utworami owymi. Jedną z większych niespodzianek była wiązanka wulgaryzmów (polskich) zlewających się z hałasem i głosem małych dzieci w utworze Along Came a Spider, który w całości jest po angielsku. W piosence Not The First, Not The Last One Mozil (sic!) rapuje.

Okładka jest wyklejana z białego papieru a utwory są opatrzone niedbałymi szkicami. Wygląda to ciekawie i mi pasuje do nastroju utworów.

Niestety aby płyty komfortowo słuchać w przenośnym odtwarzaczu trzeba ją nagrać do jednego długiego pliku, gdyż utwory nachodzą na siebie. Nie spotkałem jeszcze odtwarzacza, który by sobie z tym poradził i nie robił krótkich przerw. Rzucających się w oczy wad, Dla mnie tradycyjnie będą to [eufemizm]miejscami[/eufemizm] zbyt mocne treści, ale taki jest styl Czesława.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przeniesienie mojego lastfm żurnala

Niedźwiadki Danio